Bezpieczeństwo zależy od nas

Koń stał się zwierzęciem udomowionym przed kilkoma tysiącami lat. Od zamierzchłych więc czasów towarzyszy ludziom, jest partnerem człowieka, służy mu i nazywany jest często jego przyjacielem. Wciąż jednak jest zwierzęciem. Zwierzęciem dużym, silnym, dysponującym siłą o wiele większą od człowieka. Przebywanie w bliskim kontakcie z koniem, czy końmi, niesie ze sobą zawsze pewien ładunek ryzyka.

Wynika ono z różnic, jakie istnieją pomiędzy człowiekiem a koniem i które są powszechnie znane, i właściwie nie warto byłoby się nad nimi rozwodzić. Piszę: nie warto by było, gdyby nie fakt, iż praktyka kontaktów człowieka z końmi mówi często co innego. Nierzadko, niestety, zapominanie o tych różnicach bywa przyczyną przykrych w skutkach wypadków.

Jako dyscyplina sportu, jeździectwo jest zwykle umieszczane na czołowych miejscach zestawień, tworzonych w oparciu o statystyczne dane dotyczące wypadkowości. Spotkałem się kiedyś z opinią, z której wynikało, że jeździectwo jest na drugim miejscu, po Formule 1, na liście sportów niebezpiecznych. Było to akurat w czasach, kiedy na sport konny przyszła „czarna passa” śmiertelnych wypadków. Niemniej jednak statystyki i życie potwierdzają tę opinię, świadcząc, że jest to sport ryzykowny. Ponieważ od czasu do czasu środowisko „koniarskie” obiegają wiadomości o nieszczęśliwych wypadkach związanych z uprawianiem jazdy konnej, czy bliskim przebywaniem ludzi z końmi, kilka artykułów postanowiłem poświęcić tematowi bezpieczeństwa.

Bezpieczeństwo zależy od nas! Jeśli dodamy do tego zdania jeszcze wyrazy: w dużej mierze, będziemy mogli postawioną w ten sposób tezę, przy pomocy odpowiedniej argumentacji, udowodnić.

Na początek zajmiemy się bezpieczeństwem w stajni. Stajnia jest „mieszkaniem koni”, jest ich domem i w związku z tym wszystko powinno być temu podporządkowane. Konie w stajni powinny czuć się dobrze, tak jak człowiek powinien się czuć dobrze w swoim domu. Człowiek uwzględniając tę zasadę winien nie zapominać, że nie jest u siebie. Jest w stajni wprawdzie mile widzianym, ale jednak gościem. Jest sublokatorem u gospodarza, którym powinien być koń. Ten sposób myślenia prowadzić będzie do kształtowania odpowiednich zachowań, uwzględniających zawsze interes koni.

Nikt nie lubi, kiedy w jego domu panoszą się tłumy hałasujących gości. Konie też tego nie tolerują. Zwierzęta te lubią, gdy w ich domu panuje atmosfera spokoju. Jeśli gra radio, to nie „na całą parę”, jeśli ktoś się przemieszcza korytarzem, to nie biegając i krzycząc, a jeśli są psy, to nie szczekające i skaczące na kraty boksu. W stajni muszą być przestrzegane odpowiednie reguły zachowania uwzględniające przede wszystkim interes gospodarzy tego domu, czyli koni. Jeżeli te warunki są spełnione i przestrzega się zasad odpowiedniego zachowania, konie stają się zrównoważone, mądre i szczęśliwe. W takiej stajni prawie nie zdarzają się wypadki typu: koń kopnął, ugryzł, spłoszony nadepnął okutym kopytem na nogę itp.

Tak jak każde mieszkanie, tak i stajnia powinna być zbudowana i urządzona według pewnych zasad, spełniających warunki wygodnego i bezpiecznego użytkowania. I znów pamiętać trzeba, że głównym użytkownikiem stajni jest koń! To koń ma się w stajni czuć dobrze i bezpiecznie, bo jego samopoczucie i bezpieczeństwo ma wpływ na bezpieczeństwo ludzi. Zbyt często widuję stajnie zbudowane i wyposażone tak, jakby pierwszoplanową sprawą był interes ludzi. Zastosowane rozwiązania typu: wąskie drzwi z ostrymi krawędziami futryny – bo takie były dostępne; tańsze, małe okienka, nie dające koniowi możliwości oglądania świata i wzbogacania swej psychiki; kratownice na siano, w które koń może wsadzić nogę i utkwić z zakleszczonym kopytem – to tylko niektóre przykłady nie dostosowywania rozwiązań do potrzeb koni. Ktoś powie, że to przesada i że to mało istotne. Do czasu – aż nie przytrafi się wypadek, który potwierdzi to, o czym piszę.

Kiedyś obserwowałem budowę nowej stajni. Podczas instalowania krat oddzielających boksy zwróciłem uwagę inwestorowi na nieodpowiedni rozstaw prętów. Odległość pomiędzy nimi stwarzała niebezpieczeństwo uwięzienia kopyta konia, który np. wierzgając w boksie uderzyłby tylną nogą w kratę. Podzieliłem się tym spostrzeżeniem z inwestorem. Komentarz był krótki: „wszystko jest dobrze, nic nie będziemy zmieniać”. Kiedy budowę ukończono, byłem świadkiem „zasiedlenia” nowej stajni końmi. Konie wprowadzane do nowej stajni, do nowych boksów, z nowymi sąsiadami przez kratę, były mocno tą sytuacją podniecone. Słychać było pokwikiwanie wąchających się przez kraty koni. W pewnym momencie do pokwikiwań dołączył odgłos uderzania końskich kopyt o kratę. Po chwili usłyszałem wołanie pracownika: „Koń wisi na kracie!” Jakbym przewidział! Uderzenie kopytem tylnej nogi było tak mocne, że spowodowało rozgięcie się na moment prętów i kopyto znalazło się po drugiej stronie. Koń szamotał się z uwięzioną tylną nogą aż do momentu, kiedy udało się przepiłować ręczną piłką do metalu pręt średnicy 12 mm. Zwierzę z pogruchotaną kością pęcinową, przypłaciło życiem brak dostatecznej wiedzy swojego właściciela. Konie tego samego dnia wróciły do starej stajni, a spawacze dospawali dodatkowe pręty pomiędzy uprzednio źle rozmieszczone. Wystarczyło umieścić je co 5 albo co 20 cm. Jedna i druga odległość byłaby bezpieczniejsza od odległości 10 cm.

Przykładów ludzkiej „nieroztropności” w urządzaniu koniom mieszkania, które niejednokrotnie stawały się przyczyną przykrych zdarzeń, mógłbym przytoczyć dużo więcej. Pozostanę przy tym jednym, ponawiając apel: Wszystkiemu, co jest w stajni i co się w niej dzieje, musi zawsze przyświecać interes i dobro jej mieszkańców – interes i dobro koni. Jeśli nauczymy się patrzeć na świat „oczami konia”, będziemy łatwiej dostrzegać, co jest im potrzebne, co wręcz niezbędne, by czuły się dobrze i bezpiecznie. Jeśli potrafimy zapewnić koniom takie warunki, przykrych czy niebezpiecznych wypadków będzie znacznie mniej.

 

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *