Nie ma co dyskutować nad faktem, że współczesne konie żyją pozamykane w stajennych boksach (po angielsku: horse box) i że godzą się na to i że nie jest im tam całkiem źle. Jestem przekonany, że warto jest zwrócić uwagę na to, jak niewiele potrzeba wysiłku ze strony ludzi, by było im jeszcze lepiej.
Jeśli zapytamy przechodnia na ulicy, co oznacza słowo stajnia, otrzymamy z pewnością bezzwłoczną odpowiedź, że jest to budynek, w którym mieszkają konie. Jeśli będziemy kontynuować naszą „sondę” i zapytamy, co to jest boks, przeważać będzie z pewnością odpowiedź: „dyscyplina sportu”. Mało kto bowiem, poza osobami wtajemniczonymi, wie, że boks to nie tylko dyscyplina sportu, ale także nazwa wydzielonego w stajni miejsca, w którym najczęściej koń spędza większość czasu (czasem w towarzystwie drugiego, jak w przypadku klaczy ze źrebięciem). Niestety zdarzają się jeszcze miejsca, gdzie konie nie mają indywidualnych boksów, ale stoją w tak zwanych stanowiskach, uwiązane do ściany. Jest to sposób utrzymywania koni archaiczny i niezgodny z obowiązującymi w Unii Europejskiej przepisami dotyczącymi traktowania zwierząt. Niestety, gdzieniegdzie u nas jeszcze występujący. Nie o tym jednak chcę pisać, zakładając, że jest to sprawa marginalna. W naszym kraju konie w zdecydowanej większości przypadków zamieszkują w boksach. Ciekaw jestem czy zastanawiał się ktoś nad pochodzeniem słowa boks, używanego w znaczeniu pomieszczenia przeznaczonego dla konia? Nazwa wzięła się z angielskiego słowa pisanego „box”, a oznaczającego pudło (duże pudełko). Koński boks przypomina swym wyglądem wielkie pudło bez jednej ściany. W takim „pudle” człowiek zamyka konia na kilkanaście zwykle godzin w ciągu doby. Można więc śmiało powiedzieć, że większość współcześnie użytkowanych przez ludzi koni gros swego życia spędza w „pudle” nazywanym boksem. Nie wiem czy to kwestia przypadku, czy nie, ale w potocznym języku zwykło się używać określenia „pudło” w stosunku do miejsca przeznaczonego dla ludzi odbywających karę w postaci odizolowania od społeczeństwa, przez zamknięcie osobnika w niewielkogabarytowym pomieszczeniu zwanym więzienną celą. O kimś, kogo umieszczono w więziennej celi, mówi się, że „wylądował w pudle”, lub że go „zapudłowano”. Jaki to ma związek z koniem i boksem? Ano taki, że i koń nader często „siedzi” zamknięty w „pudle” zwanym boksem, a w dodatku zwykle „za niewinność”. Ale też nie o tym chciałem pisać. Nie całkiem o tym.
Nie ma co dyskutować nad faktem, że współczesne konie żyją pozamykane w stajennych boksach (po angielsku: horse box) i że godzą się na to, i że nie jest im tam całkiem źle. Jestem jednak przekonany, że warto zwrócić uwagę na to, jak niewiele potrzeba wysiłku ze strony ludzi, by było im jeszcze lepiej.
W ostatnich latach w naszym kraju, jak nigdy przedtem, rozwija się zainteresowanie końmi, a w związku z tym prawie jak przysłowiowe „grzyby po deszczu” rosną nowe stajnie. Wybudowano wiele pięknych obiektów, przeznaczonych dla ludzi i koni. Mam okazję od czasu do czasu podziwiać kolejne powstające stajnie. Wszędzie gdzie bywam, zwracam przede wszystkim uwagę na warunki bytowania koni. Patrzę więc, jakiej wielkości są boksy i jak jest z panującą w nich czystością? Wystarczy mi to, by wyrobić sobie z grubsza pogląd na resztę. Wystarczy mi to także, by, zanim poznam właściciela, wyrobić sobie zdanie na temat tego, czy będę miał do czynienia z „koniarzem”, czy z kimś, kto zna się na koniach, bo „dziadek miał brązowego konia”. Nie mam tu na myśli li tylko właścicieli, bo ci nie zawsze muszą się znać, ale tych, od których konie są całkowicie uzależnione (zarządzających stajnią, kierowników, koniuszych, trenerach, stajennych, czy jak by ich nie zwał). Rzeczywistość bowiem bywa różna. Są stajnie zbudowane za duże pieniądze, pełne „bajerów”, „gadżetów”, „złotych klamek” i „wodotrysków”, a w nich, w ciasnych boksach, na tzw. „głębokiej ściółce” (czytaj w gnoju) stoją biedne konie. Gdy spytać o przyczyny takiego stanu, tłumaczenia bywają różne: „Małe boksy? taki był projekt, a projektant trzymał się norm”. Norm się trzymał, tylko konia widział w kinie. „Dużo obornika? Przecież pieczarkarz odbiera raz w miesiącu. Mało słomy? No wie pan, w tym roku ciężko o słomę”.
Wyjaśnienia bywają różne i w mniemaniu tych, którzy się tłumaczą, bardzo przekonywające, tylko tak naprawdę to konie mają to w d… Im się należą przyzwoite warunki do życia: to jest boks o powierzchni min. 10 m kw i czysta, sucha, zdrowa ściółka. Zupełnie niezrozumiałym jest przypadek, jaki spotkałem gdzieś w kraju. Piękna stajnia, duże boksy, wspaniałe (i drogie) konie, a w boksach – trociny z tartaku.
Trociny z tartaku, nieodpylone, z różnych gatunków drewna, a nie przygotowane profesjonalnie wióry drewniane przeznaczone jako podściółka dla koni. Na pytanie „dlaczego” pada odpowiedź: „bo tanio, tartak jest niedaleko, a trociny są za darmo”. Jeśli kogoś stać na kupno bardzo drogich koni, a oszczędza na ich zdrowiu… to czegoś tu nie rozumiem.
Pewno na temat wpływu warunków w stajni na zdrowie koni mógłby się wypowiedzieć specjalista od fizjologii zwierząt, bądź specjalista medycyny weterynaryjnej. Ja mogę się wypowiadać jako praktyk, ktoś, kto parę stajni w paru krajach w życiu widział. Mogę z cała odpowiedzialnością powiedzieć, że we wzorowo prowadzonych stajniach, w których mieszkają zdrowe, szczęśliwe konie, nie ma mowy o tym, by w boksie znajdowała się więcej niż jedna porcja odchodów, i to tylko dlatego, że jeszcze nikt tego nie zauważył. W takich stajniach obsługa ma obowiązek usuwania na bieżąco bobków końskich, by nie pozostawały w ściółce. Podobnie jest ze zmoczoną końskim moczem częścią ściółki. Dzieje się tak zarówno w przypadku utrzymywania koni na ściółce ze słomy, jak i z wiórów drewnianych.
Konie są zwierzętami bardzo czystymi. Obserwując je choćby na wybiegach, czy pastwiskach, nietrudno zauważyć, że w znakomitej większości załatwiają się w pewnych tylko miejscach i często udają się w te miejsca tylko w tym celu. Jak więc dyskomfortowo musi się czuć koń, zmuszony do załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych w tym samym miejscu, w którym przychodzi mu spać. To tak jakby załatwiać się do własnego łóżka. Niektóre konie usiłują sobie radzić z tym problemem załatwiając się w kącie boksu. Zyskują opinię „czystych” i uznanie w oczach obsługi stajni, bo łatwiej się w takich boksach sprząta. Większość koni załatwia się w boksie gdzie popadnie, a następnie „inhalują się” zapachem własnych odchodów, aż ludziom przyjdzie do głowy wymienić ściółkę na świeżą. Ponieważ koń przebywa w boksie średnio kilkanaście godzin na dobę, z czego kilka godzin w pozycji głowy obniżonej do poziomu ściółki w poszukiwaniu czegoś „do przegryzienia”, inhalacja smrodem i amoniakiem jest nieunikniona. Jaki ma to wpływ na układ oddechowy konia, radzę zapytać fizjologów.
Stan zanieczyszczenia odchodami i moczem ściółki w boksie ma również wpływ na stan kopyt konia, a o wadze problemu jakości kopyt nie muszę chyba nikogo przekonywać. Ostatnio coraz więcej się mówi o dobrostanie koni. Kodeks postępowania z koniem drukuje się w wielu miejscach. Przydałoby się, by oprócz pisania i mówienia, realizować w praktyce przestrzeganie jego zaleceń i zasad zapewniających koniom ― zwierzętom całkowicie od nas zależnym i całkowicie nam oddanym, optymalne warunki życia. Poza wszystkim – to się po prostu zwyczajnie opłaca.