Jesienna tradycja

Coraz bliżej do wiosny, ale jeszcze zanim nadejdzie, przed nami piękna polska złota jesień i we wszystkich jeździeckich ośrodkach – biegi Św. Huberta. Przepraszam, nie wszędzie. Niestety coraz częściej różni „miłośnicy tradycji” organizują „Hubertusy”. Cóż to takiego, a może kto to ten Hubertus?




Właściwie nie wiadomo. Z tradycją to nie ma nic wspólnego – znów muszę przeprosić, bo jednak ma. Przecież to nowa świecka tradycja, która powstała za czasów tzw. komuny, kiedy święci byli w niełasce. Od biedy w tamtych czasach można to było zrozumieć, ale dzisiaj? Drodzy Koniarze, mam dla Was sensacyjną wiadomość – już można! Komuny już nie ma i to o ile mnie pamięć nie myli, od 20 lat. Nie organizujcie już „hubertusów”, to słowo – potworek, sztuczny wytwór socjalistycznej nowomowy, nic nie znaczy i nie wiadomo dlaczego do dzisiaj – co roku nas straszy.

Prawdziwa tradycja to biegi św. Huberta. Bez względu na poglądy i wyznanie, organizujmy i bierzmy udział w biegach św. Huberta, bo to On jest naszym patronem, a nie ten „ z nieprawego łoża” Hubertus.

Zadbajmy o to, aby ta piękna tradycja trwała bez sztucznych, pretensjonalnych zniekształceń – niech dzień św. Huberta będzie jeździeckim świętem. Jak to święto powinno wyglądać? Różne są zwyczaje – poniżej jedna z propozycji. Powstała dzięki informacjom jakie uzyskałem od p. Lesława Kukawskiego – doskonałego znawcy dobrych i eleganckich jeździeckich tradycji, któremu składam serdeczne podziękowania.

Bieg św. Huberta

Zaproszeni goście zjeżdżają się w różnych porach, nie obowiązują tu więc żadne reguły w ich przyjmowaniu i witaniu przez gospodarzy. Ci, którzy przyjeżdżają z własnymi końmi przygotowują się do biegu w wyznaczonym miejscu, inni, którzy uprzednio uzgodnili to z organizatorem, przygotowują przydzielone konie i sprzęt – rzędy.

Ubiory uczestników – w miarę możliwości zgodne z wymaganiami tradycji. Ze względów bezpieczeństwa wszystkich obowiązują kaski ochronne, posiadające atest bezpieczeństwa. Nie pije się alkoholu przed biegiem, nawet „strzemiennego”

Sygnałem na rogu wzywa się uczestników biegu „na koń” i na miejsce zbiórki. Gospodarz wita wszystkich, a master krótko zapoznaje ich z regułami biegu, przedstawia kontrmastra (lub kontrmastrów), następnie składa gospodarzowi meldunek o ilości uczestników i gotowości do rozpoczęcia biegu. Jeżeli organizatorzy zapewnili nagłośnienie i obsługę spikera – z pewnością ciekawym punktem programu będzie prezentacja, w czasie której spiker przedstawi uczestników, konie i ich macierzyste kluby, stajnie czy ośrodki. Następnie gospodarz zezwala na rozpoczęcie biegu, wypowiadając formułkę (komendę) np. „bieg (ew. polowanie) czas zacząć” i bieg rusza.

Wszystkich obowiązuje bezwzględna dyscyplina i podporządkowanie się poleceniom mastra, którego w terenie pod żadnym pozorem nie wolno wyprzedzać. Na trasie terenowej można przygotować kilka niezbyt trudnych przeszkód – powinny one mieć alternatywę, czyli możliwość ominięcia przez uczestników, którzy nie chcą skakać. Kontrmaster jedzie zawsze jako ostatni, pilnuje aby żaden z uczestników nie pomylił trasy, udziela pomocy przy ew. kłopotach z koniem, upadkach itp. Trasa części terenowej, jej długość, trudność, ilość i rodzaj ew. przeszkód powinny być tak dobrane, aby nie przemęczyły koni, a stanowiły jedynie rozgrzewkę – rozprężenie przed właściwą „pogonią za lisem”.
Pogoń ta powinna odbywać się na dość dużej łące (padoku, boisku), o równej nawierzchni, bez ukrytych dziur, kretowisk itp. wyraźnie odgrodzonej od widzów np., kolorową taśmą. Pogoń za lisem rozpoczyna się na sygnał mastra.

Lis to dobry jeździec, na dobrym koniu, z lisią kitą przy ramieniu. W czasie ucieczki przed goniącymi, ma możliwość schowania się w jednej lub kilku „norkach” (zagródkach), gdzie może dać koniowi kilka chwil wytchnienia i gdzie nie wolno go atakować. Ani master, ani kontrmaster nie biorą udziału w łapaniu lisa. Pozostają na koniach na terenie gonitwy, czuwając nad prawidłowym jej przebiegiem i bezpieczeństwem uczestników. Wcześniej musi być ustalony sygnał (róg, gwizdek), którym master może przerwać gonitwę – w razie jakiegoś niebezpieczeństwa. Wskazane jest, by zarówno możliwości koni, jak i umiejętności jeźdźców były wyrównane, bez rażących dysproporcji, co może rzutować na bezpieczeństwo uczestników i sprawne przeprowadzenie gonitwy.

Przy udziale słabiej jeżdżących uczestników, lub biegach dla dzieci i młodzieży, lepiej jest zorganizować lisa szukanego, poprzedzonego łatwym spacerem w terenie, pod opieką kilku kontrmastrów.

Po złapaniu lisa uciekającego, lub znalezieniu szukanego i obwieszczeniu tego sygnałem na rogu, master zarządza zbiórkę w szeregu, składa gospodarzowi meldunek – wypowiadając formułkę „lis padł” i przedstawia szczęśliwego zdobywcę trofeum. Lisia kita przechodzi na własność zwycięzcy.
Gospodarz gratuluje złapania lisa, dziękuje wszystkim uczestnikom za udział w biegu i zaprasza na poczęstunek przy ognisku – na bigos i ew. (z umiarem) nieco alkoholu – oczywiście tylko dla dorosłych. Miło będzie, jeżeli odbędzie się dekoracja pamiątkowymi żetonami, flots lub innymi pamiątkami.

Po zakończeniu biegu i dekoracji, a przed poczęstunkiem przy ognisku, jeźdźcy opatrują i czyszczą konie, a następnie odprowadzają je do stajni.

Można też – jak to drzewiej bywało, a gospodarze taką możliwość przewidzieli – po krótkim wypoczynku, odświeżeniu się i przebraniu, udać się na bal, gdzie zgodnie z tradycją, o północy, z lewą nogą na białym obrusie – zdrowie konia (i „amaranty”)

Życzę wspaniałej zabawy ! ! !

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *